Wracając dzisiaj samochodem po południu do domu na wyświetlaczu w samochodzie zobaczyłem coś takiego:
Biorąc pod uwagę to, że jeszcze przed chwilą była zima, taka temperatura wydała mi się wręcz nieprawdopodobna. Prawdę powiedziawszy nie dowierzając trochę, że jest tak ciepło napompowałem koła i w drogę.
Wrażenia z dzisiejszego treningu:
- Zrzut z Garmina proszę bardzo jest tutaj
- Był silny czołowy wiatr zaraz jak ruszyłem. Nie jestem jeszcze w formie, żeby w dobrym tempie przeciskać pod wiatr, więc się wlokłem
- Jak było z wiatrem, to momentami jechałem ponad 40 km/h. Ekstaza! Niby fajnie, ale wiem, że w formie z zeszłego roku, z końcówki lipca, jechałbym w takich warunkach 45 km/h
- Dogoniłem jakimś cudem innego kolarza i dzięki temu, że powiozłem się na jego kole całkiem ładnie podskoczyła mi średnia (29,5 km/h)
- Tyłek boli zdecydowanie mniej niż na pierwszym treningu w tym roku
- Dalej nie mam docisku pod nogą i na 50 km jestem nieźle zajechany
- Nie wiem jak ja to Żądło Szerszenia pojadę. Aby jednak uniknąć tego, że nie będzie mi się chciało i w ostatnim momencie stwierdzę, że nie jadę, to dzisiaj się zapisałem i opłaciłem udział
Pamiętajcie, trzeba jeździć póki jest piękna pogoda. Jak się tego nie robi, to sumienie potem tak dręczy, że jest to ciężkie do wytrzymania. Lepiej się zebrać i iść na rower.