Chrissie Wellington Bez Ograniczeń

Świeżo po przeczytaniu książki Chrissie Wellington „Bez Ograniczeń” nachodzą mnie różne refleksje… Na początku miałam wrażenie, że jest to książka o rzyganiu. Po pierwszych stronach pomyślałam sobie ” to nie tego się przecież spodziewałam…”

bez-ograniczen

Zastanawiało mnie jak osoba szczęśliwa w rodzinie może mieć tak poważne problemy z zaburzeniami odżywiania? Z ciągłym brakiem akceptacji swojego ciała? Współczułam jej i myślałam jak to się ma do tego co słyszałam o jej wyczynach?

Dalszy ciąg zaskakiwał coraz bardziej. Ze strony na stronę Chrissie dawała się poznać jako silna, ambitna, dosłownie zawzięta do bólu kobieta… Mam dla niej niesamowity podziw, szacunek i też zwyczajnie zazdroszczę jej!

Postawiła na to, co w życiu daje jej największą przyjemność. Na zwyciężanie z samą sobą!

Piękne jest to, że pokazała jak można stać się sportowcem doskonałym, bez sztabu ludzi, gadżetów, substancji na wspomaganie i wielu innych. Trzeba nie tylko zazdrościć ale starać się naśladować postawę Chrissie. To jak przemierzała życie i odkrywała w sobie największą pasję jej życia i to, że potrafiła wybrać i wytrwać w swoim wyborze jest niesamowicie inspirujące…

Nie była kształtowana na sportowca od dziecka.

Nikt kiedy mała Wellington miała 4 lata nie układał jej życia w kierunku osiągnięcia mistrzostwa… a jednak.

W okolicy 30 lat czyli wtedy gdy większość myśli, że mogłaby nie nadawać się do amortyzacji, osiągnęła swój szczyt!

Kocham ChW za natchnienie jakie daje wielu ludziom, ze mną włącznie.

Dzięki niej przestaje się myśleć o wieku o przeszkodach, które zazwyczaj sami przed sobą stawiamy a zaczyna się wierzyć w to jak wiele można SOBIE dać radości i wolności robiąc to, co się kocha…

ChW

„Bez Ograniczeń” będzie jedną z książek, która będzie zawsze pod moją ręką.

Nie zdradzam szczegółów żebyście sami ją odkryli. Jest w niej wiele ciekawych wątków. Miesza się tam walka, poszukiwanie, sport zwany pasą, miłość i niepewność tego, co wydarzy się za chwilę…

Poniżej wklejam Wam wiersz, który stał się drogowskazem dla autorki książki.

Dla mnie też się nim staje…

Rudyard Kipling

Jeżeli (list do syna)
Jeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili
 Ubodzy duchem, ciebie oskarżając;
Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili,
 Na ich niepewność jednak pozwalając.
Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia,
 Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje,
Lub nienawiścią otoczony, nie dasz jej wstąpienia,
 Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz.

Jeżeli masz marzenia, nie czyniąc ich panem,
 Jeżeli myśląc, celem nie czynisz myślenia,
Jeżeli triumf i porażkę w życiu napotkane
 Jednako przyjmujesz oba te złudzenia.
Jeżeli zniesiesz, aby z twoich ust
 Dla głupców pułapkę łotrzy tworzyli,
Lub gmach swego życia, co runął w nów,
 Bez słowa skargi wznieść będziesz miał siły.

Jeżeli zbierzesz, coś w życiu swym zdobył,
 I na jedną kartę wszystko to postawisz,
I przegrasz, i zaczniesz wieść żywot nowy,
 A żal po tej stracie nie będzie cię trawić.
Jeżeli zmusisz, choć ich już nie stanie,
 Serce, hart ducha, aby ci służyły,
A gdy się wypalisz, Wola twa zostanie
 I Wola ta powie ci: „Wstań! Zbierz siły!”

Jeżeli pokory zniszczyć nie zdoła tłumu obecność,
 Pychy nie czujesz, z królem rozmawiając,
Jeżeli nie zrani cię wrogów ni przyjaciół niecność,
 I ludzi cenisz, żadnego nie wyróżniając.
Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia
 Wypełnić życiem, jakby była wiekiem,
Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia
 I – mój synu – będziesz prawdziwym człowiekiem!