Jest piękny, słoneczny, grudniowy poranek. Za oknem czarny kot czai się na coś w jeszcze oszronionej trawie. Taka sielanka… Życie płynie swoim nurtem, sprawy toczą się same. Tak, jakbym nie miała na nie wpływu.
Wpływ. Wpław. Płynąć. No właśnie. Trenujemy już trzeci miesiąc. Kilkanaście osób we Wrocławiu budzi się każdego ranka wiedząc, że ma wspólny cel. Realizacja planu treningowego. Realizacja wymarzonego celu. To, że faceci to robią, to wiadomo. Od zawsze mieli jakieś igrzyska, olimpiady czy wojny na których prężyli pierś. Oczywiście nie ujmując Wam panowie :) W szczególności jednak podziwiam nas kobiety, za to, że mając na głowie dzieci, dom, pracę i wymarzone godziny treningowe, dajemy radę! Każdy dzień to coś innego. Basen, sala, siłownia, bieganie, rower. Każdego miesiąca więcej jednostek i mniej czasu na myślenie o pierdołach. Właśnie! Od kiedy zassał mnie GT RAT mniej zajmuję się rzeczami nieistotnymi. Myślami błądzącymi nie wiadomo gdzie. Moja głowa sama układa priorytety na odpowiednich półkach. My, kobiety jesteśmy silne i to na tyle, by pokonać niejednego faceta, to tez wiem! Nie ukrywam, że jest to miłe uczucie i miły cel, który uprzyjemnia wielogodzinne treningi w pocie czoła jak nic innego!
Do sezonu jeszcze dużo czasu, tak sobie mówię. Dużo też rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim basen. Kraul wciąż nie jest jeszcze moim przyjacielem. Czuje jak opornie moje ciało porusza się w wodzie. Nie jest tak źle jak na początku, chociaż załapanie i zgranie w czasie tych kilku elementów jakoś mi jeszcze nie wychodzi.
Trener obiecuje że do wiosny będzie dobrze. Wierzę w to! Tak, bo w to, co trener mówi trzeba wierzyć. Trzeba wierzyć i słuchać uważnie bo jak nie, to się denerwuje a to bardzo źle! Źle dla nas! On siedzi sobie gdzieś tam i myśli. Robi dla nas układankę z której mają wyrosnąć w nas, z nas ZWYCIĘZCY! Niech robi. My będziemy realizowali plan.
Powstaną z nas LUDZIE Z ŻELAZA!
Dzięki Michał (W) za super zdjęcia z basenu!