Weekend w Poznaniu za mną. Zaczęło się od trzęsienia ziemi i zapowiedzi małej tragedii, a skończyło się całkiem udanymi zawodami bez przygód i życiówką!
90 km na jednym przełożeniu?
Najpierw jednak kilka słów o tej tragedii, która o mało co nie zawaliła mi całych zawodów. Przyjechałem do Poznania już w piątek. Chciałem odpocząć po podróży, pojechać na krótki trening rowerowy po trasie wyścigu.
Złożyłem rower, wyszedłem przed blok gdzie mieszkałem, wpiąłem się w pedały, ujechałem 5 metrów, chciałem zmienić przełożenie i… w tym momencie dramat! Dźwignia zmiany biegów została mi w ręku! O kurcze, ale szok! W życiu bym się nie spodziewał takiej awarii. Złapana guma, pęknięta opona, to rozumiem! Ale złamana klamkomanetka?! Niemożliwe!