Kolejny wyścig w tym sezonie za nami. Tym razem po płaskim Żądle Szerszenia przyszła pora na próbę górską. No powiedzmy sobie pagórkowatą, bo poważne góry to jeszcze nie były, czyli Klasyk Radkowski. Zdecydowanie bardziej wolę ścigać się pod górkę, niż gonić po płaskim, więc wiązałem z „Radkowem” spore nadzieje. Byłem co prawda lekko zaniepokojony, gdyż po raz pierwszy w tym sezonie miałem jechać pod górkę właśnie na wyścigu. Przydałby się choć jeden trening w górach wcześniej.
Radków przywitał nas fatalną pogodą. Od rana lało i było bardzo zimno. Na miejscu zastałem zmokniętych kolarzy, którzy ubrani we wszystko co mieli, szukali miejsc pod namiotami i parasolami.
Pierwszy raz w życiu przebrałem się w kompletny strój kolarski nie wychodząc z samochodu. Jak najdłużej siedziałem w aucie, żeby tylko nie zmarznąć i nie zmoknąć. Co z tego, byłem cały mokry zanim skończyłem składać rower i pompować koła. Byłem przemoczony zanim wyścig się w ogóle zaczął. Zmarznięty i zmoknięty jak kura stanąłem na starcie.
Continue reading Klasyk Radkowski, czyli więcej po gruzie nie jadę