Wczoraj pojechałem Żądło Szerszenia. Ciężki początek sezonu za mną.
Jak przyjechaliśmy na miejsce do Trzebnicy, to pierwsze co, to okazało się, że mam pęknięty kask, a konkretnie mechanizm trzymający kask na głowie. Co teraz? Kask nie trzyma się na głowie, lata luźno. Przecież nie dopuszczą mnie do startu bez kasku! Ściągnąłem ile się dało zapięcie pod szyję i odprawiłem modły, żeby kask nie spadł mi podczas jazdy. Niby ok, ale i tak podczas wyścigu poprawiałem go kilka razy. Co by nie było, to koniec tego kasku. Już nawet nie pamiętam ile służył. 5 lat, może 6?